Jak zacząć przygodę z jogą czyli dekalog jogina






Jak zacząć praktykować jogę? To pytanie, które nurtuje każdego komu pomysł wejścia na matę i rozpoczęcia swojej jogowej przygody przebiegł przez głowę choć raz. Research zwykle zaczyna się od znalezienia przypadkowej praktyki na YouTube. Większość internetowych praktyk prowadzona jest w języku angielskim. Wiele z nich jest świetnych, jednak dla kogoś kto wcześniej nie praktykował nazwa asan niezrozumiała jest w języku polskim, więc ćwiczenia po angielsku kończą się notorycznym zerkaniem w monitor i połamaniem z poplątaniem. Oczywiście istnieją też kanały w języku polskim i to właśnie z nimi warto stawiać pierwsze kroki na macie. 

Ok. Mamy już kanał po polsku, podoba nam się jak instruktor prowadzi praktykę więc odpalamy filmik. Jesteśmy ambitni więc wszystko gdzie w nazwie pojawia się " dla początkujących" uwłacza nam. Ja, dla początkujących? Phi, przecież biegam, jeżdżę na rowerze i jestem aktywny, a początkujący to ktoś kto leży na kanapie całymi dniami zajada pizzę. Więc zaczynamy.

Zmieńmy na chwilę kierunek. Coś wam opowiem.

Moja jogowa przygoda rozpoczynała się dwukrotnie i dopiero przy drugim podejściu pokochałam praktykę (nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale o tym opowiem innym razem). Moje podejście za pierwszym razem było dokładnie jak napisałam powyżej. Przecież ja nie jestem początkująca. Wybrałam 14 dniowe wyzwanie do szpagatu, niech będzie spektakularnie. Jako osoba faktycznie początkująca (wbrew swoim wówczas przekonaniom) nie miałam nawet maty do jogi. Praktykowałam na dywanie, taka byłam "zaawansowana". Zabrałam się do codziennego treningu i sumiennie każdego dnia katowałam swoje ciało zmuszając je do morderczego wysiłku. Każdego dnia było coraz gorzej. Motywacja spadała, bo wyzwanie podjęłam na hurra, a moje ciało przechodziło katusze. Od czwartego dnia było już tragicznie. Nie mogłam rano wstać z łóżka i nie jest to przysłowiowa przenośnia. Opuszczenie nóg z łóżka i podniesienie ciała sprawiało mi tak ogromny ból, że łzy stawały mi w oczach. W ciągu dnia nie byłam w stanie wejść po schodach, a ból palił całe moje ciało. Nie poddałam się i nie był to przejaw uporu i silnej woli, a totalnej głupoty. Każdego dnia nadal wykonywałam wyzwanie, a moje samopoczucie było coraz gorsze. Czułam się bardzo źle i nijak nie było w tym ani grama poczucia jogowego zen. Każdy następny trening wykonywałam coraz bardziej niedbale bo byłam smutna i sfrustrowana, ale też moje ciało wołało o przerwę. Nie posłuchałam tych wewnętrznych głosów. Udowodniłam sobie, że jestem panem swojego ciała i codziennie zabierałam je na tortury na dywanie. 

Wreszcie przyszedł ostatni dzień wyzwania. Szpagat? Progres? Ciało bolało mnie tak bardzo, że wszystko wyszło gorzej niż kiedy zaczynałam próbę sił. Szpagat nie wyszedł, a ja leczyłam chore mięśnie prawie przez miesiąc. Ciało udowodniło mi kto tu tak naprawdę rządzi. Motywacja spadła do zera, a na samą myśl o jodze zbierało mi się na mdłości. 

Minął rok. Jogowe myśli chodziły po głowie. Gdy ciało się wyleczyło minęła też potworna niechęć. Joga jak robak wierciła mi tunel w głowie. Chciałam spróbować ponownie. Postanowiłam być jednak mądrzejsza. Wyciągnęłam wnioski z kompletnej głupoty, która towarzyszyła mi rok wcześniej. Trzeba się przygotować. Zaczęłam szukać i czytać. Pierwsze informacje jakie znalazłam były nadal zniechęcające. Artykuły pisane niezrozumiałym językiem o niezrozumiałych sprawach. Szukałam więc dalej. Kolejni instruktorzy, albo nie odpowiadali mi formą prowadzonych zajęć, albo drażniły mnie inne rzeczy. Wreszcie znalazłam odpowiednią nauczycielkę. Na mojej drodze stanęła Gosia Mostowska i jej kanał na YouTube. U Gosi znalazłam cztery lekcje wprowadzające do praktyki i zabrałam się do pracy. Wreszcie ktoś w przystępny sposób mówił o praktykowaniu, pokazywał pozycje do wykonania, a swoim kojącym głosem pomagał uciszyć wewnętrzny ból pierwszych praktyk, bo tak, nadal ciężko było mi wykonać kolejne figury i nadal po ćwiczeniach miałam zakwasy. Zrozumiałam, że mimo, iż jeżdżę rowerem i coś tam ćwiczę to w świecie jogi jestem początkującym, raczkującym bobasem i niema co rzucać się na głęboką wodę spektakularnych asan (asana-pozycja jogowa). Katowałam więc te cztery lekcje przez kilka miesięcy. Po szpagatowej porażce bałam się wykonać inne praktyki. Miałam poczucie, że jeszcze za wcześnie. Dopiero po kilku miesiącach odważyłam się na pierwsze kroki z nowymi kombinacjami. Z samopoczuciem bywało różnie. Jednego dnia miałam ogromny jogiczny apetyt, innego wkładałam dużo energii by przekonać się do choć małego jogowania. W dni kiedy ciało bolało bardziej, już się nie zmuszałam , praktykowałam delikatnie. Zaczęłam rozumieć, że każdego dnia moje ciało potrzebuje czegoś innego. Zauważyłam, że kiedy się nie zmuszam tylko jestem dla siebie wyrozumiała to po praktyce czuję się wspaniale i mam dużo energii, nawet gdy coś mnie jeszcze boli i ciągnie. Zaczęłam rozumieć swoje ciało i praktykę. Myślę, że dopiero wtedy zaczęła się moja prawdziwa podróż z jogą.

Nadal też ćwiczyłam na dywanie i rozłożonym na nim ręczniku kąpielowym. Cały czas nie miałam maty i zaczęło mi to doskwierać . Rozpoczęłam szukanie maty idealnej.  Po porażce sprzed roku obawiałam się takiej inwestycji. Postanowiłam zrobić małe poszukiwania i przeczytałam wiele mądrych artykułów. Moją wymarzoną matą stała się kauczukowa w piękny tropikalny wzór. Chciałam, żeby była naturalna, ale też ładna. Zwłaszcza w dni kiedy będzie trudno, chciałam, aby piękny wzór zachęcał mnie do praktyki. Kosztowała sporo w porównaniu do mat w sklepach sportowych. Dowiedziałam się, że jednak warto mieć matę naturalną-  kauczukową lub z korka. Jedynie takie zapewniają bezpieczeństwo podczas praktykowania. W trakcie praktyki ciało się poci i na zwykłej macie kończyny się ślizgają i możemy zrobić sobie krzywdę. Maty naturalne działają odwrotnie. Wraz ze wzrostem temperatury naszego ciała i wilgotności kończyn przyczepność do maty jest większa i wzrasta komfort i bezpieczeństwo . Podeszłam do tematu zadaniowo i postanowiłam, że jeśli przez 6  miesięcy będę praktykować jogę kilka razy w tygodniu, a po tym czasie nadal będę chciała to robić to kupuję matę. Trochę taki kij z marchewką. Byłam tak zakochana w tej tropikalnej macie, że moja motywacja była ogromna. Zadziałało!

Pewnie zastanawiacie się teraz dlaczego wam to wszystko opowiedziałam? Chciałam, żebyście mieli prawdziwy pogląd na to jak trudne czasami mogą być początki czegoś co być może stanie się jednym z najważniejszych i najpiękniejszych doświadczeń w życiu.

Zatem jak zacząć?





1. Zacznij już dziś!

To jeden z najważniejszych punktów. Często, gdy postanawiamy, że zaczniemy coś od pierwszego, od poniedziałku itp. nigdy nie realizujemy tego wyzwania. Motywacja do działania jest najwyższa w chwili gdy pomysł się pojawia. Z czasem spada, a my zaczynamy sobie szukać wymówek więc jeśli myśl o praktykowaniu męczy cię już jakiś czas nie czekaj ani chwili dłużej.

2. Znajdź odpowiedniego nauczyciela.

Chwilowo wybrnie się na zajęcia do szkoły jogi jest niemożliwe, więc zostaje nam interet. Szukaj i oglądaj różnych instruktorów. Testuj, doświadczaj i baw się jogą. Daj sobie czas na znalezienie nici komunikacji z prowadzącym praktykę. Każdy z nas jest inny dlatego szukaj kogoś kto będzie ci odpowiadał. Gdy rygor epidemiologiczny minie wybierz się jednak na zajęcia. Doświadczenia z pracy w grupie z instruktorem tuż obok są na wagę złota. Nie musisz porzucać domowych praktyk, one też są ważne bo dają inne doświadczanie praktyki, w samotności, jednak zachęcam też od czasu do czasu praktykować w grupie.

3. Bądź cierpliwy

Joga to praktyka cierpliwości. Cierpliwości dla samego siebie, swojego ciała i jego ograniczeń, ale też cierpliwości w oczekiwaniu na efekty. Na wszystko przyjdzie czas, a miejsce, w którym znajdziesz się obecnie na macie jest właśnie tym, gdzie powinieneś być. Bez presji.

4. Nie ścigaj się sam ze sobą i nie porównuj z innymi.

To chyba jeden z najczęściej popełnianych błędów na początku praktykowania i sama go popełniłam o czym już wam pisałam. Joga to nie są zawody. To czas dla nas na macie i to joga jest dla nas, a  nie my dla jogi. Tutaj nikt z nikim nie rywalizuje, więc porównywanie się do innych czy wyznaczanie sobie deadline to bardzo złe pomysły. Wszystko przyjdzie w swoim czasie. 


5. Kup matę

Nie mówię by kupować od razu. Zobacz najpierw czy chcesz praktykować i czy ci się to podoba. Koszt dobrej jakości maty to około 300 zł, więc lepiej żeby to był przemyślany zakup. Mata to też rzecz bardzo osobista w jodze więc odradzam zaopatrzanie się w używaną. Jeśli ktoś bardzo chce to trzeba pamiętać, aby dać ją do czyszczenia i dobrze zdezynfekować, chociaż do mnie to nie przemawia i już chyba wolę ręcznik kąpielowy. Moja mata kauczukowa jest ze mną prawie cztery lata i chyba mogę już powiedzieć, że jest niezniszczalna. Piorę ją w pralce i zabieram wszędzie. Była to moja najlepsza inwestycja. 

(Więcej o macie znajdziecie tutaj:  https://simplelifeconcept.blogspot.com/2020/10/co-lubie-czyli-pierwsze-polecajki.html ) 




6. Akcesoria do jogi

Wiele osób korzysta z klocków i taśm podczas ćwiczeń. Na początek możesz wykorzystać to co masz w domu. Podłożyć książki lub poduszkę. Jako taśmę można wykorzystać ręcznik bądź pasek chociażby od szlafroka. Zobacz też czy czujesz potrzebę posiadania akcesoriów. Jeśli tak, śmiało na zakupy.

7. Czas na regenerację

Opisywałam wam jak bardzo moje ciało cierpiało kiedy podjęłam wyzwanie szpagatu i nie dałam mięśniom czasu na regenerację i odpoczynek. Jeśli bardzo chcesz praktykować codziennie to koniecznie w 7 dniowym  tygodniu zaplanuj jeden dzień na regenerację. Wtedy zrezygnuj z praktykowania asan na rzecz ćwiczeń oddechowych i medytacji. Poczuj głód maty i daj mięśniom czas na regenerację. Idealną dla osób zaczynających praktykować będzie częstotliwość 2-3 razy w tygodniu, która z czasem oczywiście może być zwiększana w razie potrzeby, ale jak już pisałam do maksymalnie 6 dni w tygodniu.

8. Pij dużo wody

Ta uwaga pojawia się przy każdego rodzaju treningach. Być może z pozoru joga wydaje się mało intensywnym treningiem polegającym na leżeniu i oddychaniu w różnych dziwnych pozycjach. Są to pozory. Joga jest bardzo wymagającym i może być wyczerpującym treningiem. To ćwiczenia angażujące całe ciało. Szybka  i intensywną vinyasa może być równie odwadniająca co trening biegowy. 

Woda , woda i jeszcze raz woda!





9. Odpowiedni wygodny stój

Nie musisz od razu inwestować w drogi strój do ćwiczeń. Jeśli ćwiczysz w domu mogą być to najzwyklejsze legginsy i koszulka. Ważne żeby były przylegające do ciała, nie opadały w trakcie pozycji i nie krępowały ruchów. Jeśli jednak luźny top jest bliższy twemu sercu, zawsze możesz zrobić pętelkę , aby nie opadał za bardzo i przeszkadzał w praktyce. Ja do tego wykorzystuję cienką gumkę do włosów.  Moim pierwszym zestawem do jogi był wygodny obcisły t-shirt i majtki. Nie miałam legginsów i specjalnego topu. Nadal często praktykuję w takim stroju. Z czasem dorobiłam się fajnych zestawów, ale przede wszystkim ma być wygodnie. Skupiamy się na praktyce i wszystkim co z sobą niesie na nie fancy legginsach. To joga, a nie pokaz mody.





10. Lustro

Praktykując w domowym zaciszu i nie mając dostępu do instruktora pojawia się problem "czy ja to aby na pewno robię dobrze"? W tym celu warto wykorzystać lustro. Sprawdź czy twoja postawa jest prawidłowa i próbuj ją korygować. Oczywiście, nie od razu Rzym zbudowano, więc idealna postawa też nie przyjdzie od razu, ale lustro pomoże ci sprawdzić, w którym kierunku zmierzasz i na jakie elementy należy zwrócić większą uwagę. Bardzo pomocne jest też nagrywanie samego siebie. Często sam trening puszczam z komputera, a w tym czasie telefon nagrywa moje ćwiczenia. Po praktyce kiedy odpocznę mogę odtworzyć filmik i zobaczyć jakie elementy wymagają ode mnie poprawy i większego nacisku przy następnej jodze. Nagrywanie jest o tyle pomocne, bo nie dekoncentruje nas jak lustro na ciągłym sprawdzaniu jak wyglądamy. Jego wadą jest to, że korekty nie możemy dokonać od razu. Wszystko zależy od ciebie. Nagrywanie siebie to też fajny sposób na kontrolę postępów. Ćwicząc wydaje nam się, że cały czas tkwimy w jednym miejscu. Dopiero porównując stare filmiki widzimy jak duży progres zrobiliśmy. 


Tak wygląda mój dekalog początkującego jogina. Są to elementy, na które warto zwrócić uwagę podczas pierwszych kroków na macie. Życzę wam wielu udanych praktyk. Czekam na wasze komentarze i opinie. Być może jest jakiś temat, który szczególnie chcecie abym opisała?



NAMASTE









Komentarze

Popularne posty