Co lubię, czyli pierwsze polecajki.








Obiecałam, że raz w miesiącu pojawi się wpis z cyklu „polecam”. Chciałabym, aby te polecajki dotyczyły wszystkiego co polubiłam, czego używam i bez czego nie wyobrażam sobie życia. To taki dział, w którym prawdopodobnie znajdzie się mydło i powidło, ale muszę przyznać, że wbrew pozorom rozpiętość moich zainteresowań jest szeroka więc mogą się tu pojawić totalne niespodzianki. Tymczasem nie przedłużając czas na pierwsze  must have.

Zaczynamy.

1.    

  Mata do jogi

Pierwszą i jak dotąd ostatnią matę kupiłam 3 lata temu. Po półrocznej codziennej praktyce w nagrodę za systematyczność kupiłam sobie matę. Takie też miałam założenie kiedy zaczynałam praktykować, że jeśli wytrwam pół roku to kupię sobie matę. Przez ten czas prowadziłam intensywne poszukiwania tej idealnej i czytałam rożne opinie. Ostatecznie postawiłam na matę naturalną. Tutaj pojawił się do wyboru korek i kauczuk. Postawiłam na ten drugi i rodzimą markę Joy In Me. Mata naturalna i w stu procentach biodegradowalna.

Kiedy decydowałam się na ten zakup nie do końca zdawałam sobie jak wielką różnicę w jakości praktyk mi to przyniesie. Zdecydowanie był to strzał w dziesiątkę. Moja ma już za sobą setki godzin praktyki, a nadal wygląda doskonale i nie ma żadnych uszkodzeń, a ja nie wyobrażam już sobie mojej codziennej jogi bez mojej pięknej i funkcjonalnej maty.

Moja mata to wersja Flow. Wraz z nią w zestawie był pasek pomagające utrzymać ją zwiniętą w ryzach i pozwalający przerzucić ją jak plecak i zabrać ze sobą praktycznie wszędzie.




   

       Kolagen Colway

Z ty produktem było dość ciekawie. Kiedy pierwszy raz wiele lat temu spotkałam się z tym kolagenem, nie testując, zignorowałam go. Uznałam, że to nic ciekawego. Jednak kiedy po wielu latach spotkałam starszą ode mnie kuzynkę i zobaczyłam jej nieskazitelnie gładką skórę bez jakichkolwiek oznak starzenia musiałam dowiedzieć się czego używa, że udało jej się zatrzymać czas. Okazało się wtedy, że kolagen colway jest jej codzienną rutyną. Ze smutkiem sama przed sobą przyznałam się do ignorancji i zamówiłam pierwszą buteleczkę. Od lat borykałam się w „lwią zmarszczką”, którą każdego dnia marszcząc się regularnie powiększałam. Czułam się wobec jej obecności całkowicie bezsilna. Dziś zdarza mi się zapomnieć, że w ogóle była. Dzięki kolagenowi nie tylko ta, ale też inne spłyciły się znacząco, a moja skóra stała się pięknie napięta. Nie wiem, którą buteleczkę z kolei używam obecnie, bo to chyba najważniejszy kosmetyk w mojej pielęgnacji od lat





       Prokurator, kobieta  która się nie bała-Małgorzata Ronc w rozmowie z Joanną Podgórską

Od zawsze interesują mnie tematy kryminalne. Uwielbiam takie filmy i książki. Tematy prawne, choć w innym zakresie, były mi bardzo bliskie w trakcie studiów, a treści przyswajałam dość szybko. Czasami zastanawiam się czy nie minęłam się z powołaniem. Życie potoczyło się jednak inaczej i takie tematy pozostają już dla mnie wyłącznie kwestą między innymi  literackich zainteresowań. Kiedy wpadła mi w ręce "Prokurator, kobieta  która się nie bała”-Małgorzata Ronc w rozmowie z Joanną Podgórską, miałam ochotę całkowicie zatrzymać czas żeby tylko czytać. Codzienne obowiązki zeszły na drugi plan i czytałam w każdej dosłownie wolnej chwili, w tym w kolejce do kasy w supermarkecie. To jedna z takich książek, które wciągają jak narkotyk, a po ich przeczytaniu odczuwasz smutek, że za szybko przeczytałeś. Zafascynowała mnie postać Małgorzaty Ronc, niesamowitej osobowości, prokurator, która prowadziła jedne z najgłośniejszych i jednocześnie najtrudniejszych spraw w Polskim wymiarze sprawiedliwości.

Polecam każdy komu taka tematyka jest bliska. Koniecznie powinien wrzucić ją na listę do przeczytania.  







Komentarze

Popularne posty