Pięć etapów żałoby


Elizabeth Kubler Ross wyróżnia pięć etapów żałoby. To jednak dotyczy nie tylko emocji jakie odczuwamy po śmierci kogoś bliskiego. Z dnia na dzień zostaliśmy zamknięci w domach, a nasze życia wywróciły się do góry nogami. Dla jednych zmiana ta przeszła płynnie, dla wielu jednak jest to doświadczenie, które wpisze się w naszą dalszą egzystencję. Są pewne zmiany w życiu, które pozostawiają po sobie pięto. Sytuacja epidemiologiczna, która nas dotknęła jest niczym tsunami. Przyszła nagle, niespodziewanie, a jej skutki są niemożliwe do oceny  na tym etapie. Jak fala tsunami, która po wycofaniu zostawia zniszczone domy, plaże z milionem śmieci i życia, które już nigdy nie będą takie same.






Porównanie COVID do faz żałoby?  Już tłumaczę.
Mamy pięć etapów:  zaprzeczenie, gniew, targowanie, depresja i akceptacja.


ZAPRZECZENIE
Kiedy w mediach pojawiły się pierwsze doniesienia z Chin nikt i nie przypuszczał, że dotknie to nas. Nikt nie przypuszczał, że ta sytuacja przeniesie się do Europy. Oglądaliśmy serwisy informacje z ludźmi noszącymi maseczki na twarzy z poczuciem, że z SARS też tak było. Kiedy fala dotarła do Włoch dalej nieufnie i z niedowierzaniem spoglądaliśmy do krainy Italii nie wierząc, że COVID dotrze do kraju.  Zaprzeczaliśmy w ogóle taką możliwość. Gdy pojawiła się pacjent 0, zaprzeczeń w ludzkich głowach było jeszcze więcej i dalej nikt nie chciał dopuścić do siebie myśli, że sytuacja stanie się dramatyczna. Zaprzeczyliśmy tak bardzo istnienie zagrożenia, że nie przygotowaliśmy się do niego właściwie.  Z otwartą buzią cały naród oglądał serwisy informacyjne i tkwił w bezruchu. Zszokowany i wypierający ze świadomości zagrożenie, jakby posiadał nadprzyrodzone moce mające uchronić go przed nadchodzącym końcem.

GNIEW
Wreszcie po fali letargu i zaprzeczenia nie mamy wyjścia. Przyznajemy, że COVID istnieje. WHO ogłasza stan pandemii  co wstrząsa ludźmi. Kraj ogarnia stopniowy paraliż. Rząd niechętnie i stopniowo wprowadza ograniczenia na obywateli z obawy przed scenariuszem z Włoch. Jednak zaprzeczaliśmy tak długo i wypieraliśmy możliwość , że nas ta sprawa też dotyczy, że w obliczu problemu jesteśmy bezbronni. Niema środków ochrony osobistej, niema wytycznych, cały kraj działa na oślep.  Nagle okazuje się, że część z nas musi pracować z domu. Innych firmy wysyłają do domu i zawieszają działanie, szkoły i przedszkola zostają zamknięte. Stopniowo pojawiające się ograniczenia w handlu burzą rutynę narodu, który przyzwyczajony do konsumpcjonizmu nie jest w stanie bez niego funkcjonować. Ten ruch i pęd życia jest jak narkotyk, którego nas pozbawiono. Jak narkoman na odwyku wpadamy w furię poszukując substytutów i zamienników. Wychodzimy gromadnie do parków, na skwery. Dostajemy szału, że nasze zwyczaje są „zabronione”. Koniec z kinem, koniec ze spacerami bez celu po galeriach handlowych, koniec z restauracjami , basenami, meczami. KONIEC. Więc dostajemy szału. Buntujemy się, nie zgadzamy , wściekamy. Zaczynamy się gromadnie odwiedzać nie zważając na istniejące zagrożenie bo wściekłość zalewa nam głowy i jakkolwiek, ale trzeba się temu reżimowi postawić. Tak kończy się rozdział drugi i zaczyna gigantyczna fala zachorowań i zgonów. Więc….

TARGOWANIE
Rozpoczynają się negocjacje. Co można, a czego nie. Jak bardzo trzeba uważać i może da się wyłuskać z tego jakieś wyjątki. Pojawiają się próby negocjacji z samym sobą, z otoczeniem, z władzami. Tłumaczenie siebie: „ja tylko po chleb”, „tylko po bratki, ale przecież mam rękawiczki „ (pomijam fakt, że tylko jedną, a czystą ręką obmacano już połowę sklepu, ahh..). Negocjacje nie mają końca. „ A co jeśli...”  i milion innych tak zaczynających się zdań. Jak przekupy na targu próbujemy wynegocjować jak najlepsze warunki bytowania bo widzimy, że złość nie przyniosła efektu, tylko pogorszyła sprawę. Powoli zaczynamy swoje postępowanie moralizować uczuciami i emocjami, próbując usprawiedliwiać niedorzeczne występki i łamanie reguł. Jest to jednak inne łamanie zasad, bo tym razem łagodne z pozorną pokorą mającą zamaskować nasze niecne cele. Przybieramy postać wilka w owczej skórze i ruszamy do ataku, bo nadal pogodzenia się z zaistniałą sytuacją brak.


DEPRESJA
Złość nie przyniosła efektu, a wręcz dała odwrotne skutki niż zakładano. Próby negocjacji spełzły na niczym i z niczym zostajemy. Stan epidemiologiczny się pogarsza. Coraz więcej zachorowań, coraz więcej zgonów. Targowanie nie poprawiło sytuacji, a tylko zabrało cenny czas na działanie i walkę z problemem. Sytuacja jest wręcz miażdżąca i docierają do świadomości skutki tego wszystkiego co się wydarzyło. Zaczyna się przerażenie.  Zachowania stają się skrajne. Nagle pojawia się obsesja noszenia maseczek, unikanie ludzi, strach. Przychodzą czarne myśli, a statystyki w mediach  miażdżą ostanie iskierki nadziei. Smutek jest tak rozpierający, że niema od niego ucieczki. Nie ma siły na walkę, nie ma siły już na nic.


AKCEPTACJA
Dociera do nas powaga sytuacji, jej skutki, wszystkie konsekwencje. Jest jednak już znacznie inaczej niż wcześniej. Złość minęła, nie targujemy się, również smutek miął. Wraca zdrowy rozsądek, wraca trzeźwe i rozsądne myślenie. Akceptacja i powolne plany na nową, nieznaną teraźniejszość.  Długa i pełna zakrętów droga minęła, aby móc stanąć w tym miejscu.

Czas pokaże jak spożytkujemy doświadczenia zdobyte w tej okropnej sytuacji. Czy wyciągniemy lekcję, czy przy następnej okazji dokonamy resetu systemu by ponownie zrobić wszystko tak samo?

Na koniec jeszcze się może wytłumaczę. Nie ma dobrego obrazu, aby dodać do takiego wpisu dlatego pojawiły się te kwiaty, niejako symbol nadziei , wiosny i może nowego startu.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty