Czas na zmiany…















Stałość jest potrzeba każdemu jako element niezbędny do egzystencji. Są oczywiście jednostki, które tej stałości  znanej powszechnie nie znoszą i się jej buntują. To wolne ptaki i szalone dusze, których życie pozbawione jest korzeni i poczucia potrzeby istnienia życiowego mianownika. Stałość to jednak w moim odczuciu nie miejsce i nie ludzie. To coś metafizycznego mieszkającego w naszej duszy i dające nam wewnętrzny spokój. To element nieuchwytnego „ja”. Taka stałość  nawet u tych szalonych wolnych motyli występuje jako rzecz nadrzędna. Kiedy stałość zostaje zaburzona nasze „ja” staje się zagrożone i popadamy we frustrację własnych emocji i sprzeczności. Tracimy kontrolę nad  życiem i to wtedy wpadamy w otchłań stałości materialnej. Odczuwamy potrzebę by mieć, a nie być. Chcemy ścigać się z samym sobą o nieuchwytny cel jakim jest zdobywanie samo w sobie. 
Cel niewyczerpany  i nieosiągalny. Zapętlamy się w poczuciu beznadziejności i gonitwy, której nie mamy szansy wygrać  i kiedy zejdziemy z tego toru i spojrzymy z boku na innych w tym szalonym biegu biorących udział ignorantów, mamy szansę zrozumieć w jak wielki bezsens i rozpacz wpadliśmy. 
To jest oczywiście  dopiero początek. Bo niema możliwości, żeby nawet na ułamek sekundy w biegu nie uczestniczyć. Świat jest tak zbudowany, że mimowolnie kolejne pokolenia pchają te następne

w tą otchłań bezdenną i nieliczne tylko jednostki z tego pędu potrafią się wytrącić. Zderzyć się
z rzeczywistością niczym cząstki w akceleratorze zderzeń naszego życia.  Takie zderzenie mi się przytrafiło i było najpiękniejszym czego mogłam doświadczyć. Wytrącenie z pędu i możliwość zaczerpnięcia oddechu. Chwila na zastanowienie i zwątpienie. Moment, sekunda zawahania. To luksus jakiego jednostka w pędzie nie ma szansy doświadczyć. Ta sekunda zmieniła wszystko i sprawiła, że do pędu już mnie nie ciągnie. Bo pęd znam, a chcę nowego. Chcę doświadczać, odkrywać. W biegu odkrywać nie sposób, bo brakuje czasu na refleksję. Nie zawsze szybszy krok doprowadza wcześniej do celu i rozwiązania. Bo nie o sposób pokonywania, a o samą drogę tu idzie.












Ah, cóż to był za rok. 12 miesięcy temu nie uwierzyłabym, że wydarzy się tak wiele. Przez myśl by mi nie przeszło, że zacznę pisać tego bloga,  a to jedna z mniejszych zmian jakie mnie spotkały.

Czas na rachunek sumienia i podsumowanie. Czas zmierzyć się z własnymi demonami i wyznaczyć nowe cele, chociaż w sumie rzadko to robię ostatnio. Polubiłam zmiany wprowadzać w życie od razu. Zrozumiałam też, że nadmierne planowanie  nie jest dla mnie. Nie wiem co będę robić jutro 
i jakie szalone projekty zacznę realizować więc skąd mam wiedzieć co chcę robić za rok albo nawet za   10 lat? To największa zmiana. Spontaniczność. Przeczytałam w tym roku  rekordową ilość poradników. Nie lubię tego gatunku z zasady. Zawsze uważałam tę półkę w księgarni za stworzoną dla desperatów. Chyba coś we mnie pękło i wkroczyłam do ich klubu przeczesując księgarnianą półkę w poszukiwaniu inspiracji i motywacji do zmian nie wiedząc tak naprawdę co chcę zmienić. Część z przeczytanych „książek mojego życia” wpędziła mnie w głęboką otchłań rozpaczy i depresji, chociaż wydawca zapewniał, że lektura poprowadzi mnie ku świetlanej przyszłości i ześle na mnie cudowne objawienie sensu życia. Cóż za banał i naiwność. Znalazły się jednak pozycje mądre
i inspirujące, które z tej otchłani czarnych myśli wyciągały mnie delikatnie swoimi promyczkami nadziei. Okazało się, że nie szukam sensu życia i pomysłu na życie, bo te tematy kiełkowały we mnie od lat. Zobaczyłam, że nie pomysłu mi potrzeba, a odwagi, bo jestem zwykłym życiowym tchórzem, który zarósł kurzem w pozornej strefie komfortu. Dlaczego pozornej? A no bo z komfortem to nie miało nic wspólnego. Zrozumiałam, że wiele moich frustracji wynika nie tyle z czynników zewnętrznych co z nieuporządkowania wewnętrznego.










Rok pełen zmian i przede wszystkim poznania siebie. Zamierzam kontynuować te zmiany  
i realizować spełnianie marzeń. Pierwszy krok czyli to co najtrudniejsze mam za sobą. Teraz tylko trzeba utrzymać motywację i zapał, co w sumie też nie jest proste, ale myślę, że warto.

Życzę sobie i Wam drodzy czytelnicy aby następny rok był pełen przygód, pozytywnych emocji 
i szalonych pomysłów. Żeby realizować marzenia i żyć w zgodzie z własnym Ja. Porzucić konwenanse i otaczać się tylko dobrymi emocjami. Żeby udało się wam zderzyć w akceleratorze cząstek istnienia i doświadczać zwątpienia, zawahania i zastanowienia. Żebyście mieli wybór zrezygnowania z pędu. Jaką podejmiecie decyzję to już kwestia waszej wewnętrznej harmonii. Życzę Wam dobrego roku.








Komentarze

Popularne posty