Samoświadomość zazdrości



                                                                                                                                                          Znajomy opowiedział mi ostatnio dowcip:

Czym różni się rolnik z USA od rolnika z Polski?

USA: dobry Boże, dziękuje Ci , że mojemu sąsiadowi urodził się zdrowy cielaczek. Proszę otocz go zdrowiem i opieką, a także proszę czuwaj nad moimi zwierzętami.

Polska: dobry Boże, jak mogłeś dopuścić, aby temu ch... urodził się taki piękny cielaczek. Niech mu zdechnie, a moje zwierzęta niech rosną w pomyślności.





Znajome? Kto się teraz oburzył jak mogłam tak napisać niech wstrzyma się z rzucaniem kamieniami ( z reszta było by to tylko swego rodzaju potwierdzenie dowcipu).
Moim zdaniem ta historia nie jest zabawna. Nie chodzi tu o pokazanie jak Amerykanie są wspaniali, a my Polacy beznadziejni, ale wykorzystałam to przełożenie aby wyróżnić zazdrość. Dotyczy ona wszystkich bez względu na narodowość, kolor skóry, płeć czy wyznanie. Tak jesteśmy ukształtowani, że zazdrość jest nieodłączną emocją, która towarzyszy każdemu i tylko od nas samych zależy jak bardzo się jej poddamy i czy w ogóle jesteśmy świadomi, że nami kieruje.

Hasła: żyję własnym życiem, niech każdy żyje jak chce i ja tam nikomu nie zazdroszczę. Znamy je wszyscy. Wydaje mi się jednak, że często to tylko puste słowa. Zwykłe banały wypowiadane, aby przykryć prawdziwe emocje i odwrócić uwagę. Nie tylko otoczenia, ale przede wszystkim swoją. Sami siebie okłamujemy wmawiając sobie, że nas ta emocja nie dotyczy. Nie oszukujmy się. Każdemu, nawet najbardziej tolerancyjnemu człowiekowi raz na jakiś czas uruchamia się system zazdrość. Mniejsza lub większa, ale niestety nie jest nikomu obca, choćby nie wiem jak bardzo się starał. Problem zaczyna się wtedy kiedy z tego wynika nienawiść i agresja.
Są dwa rodzaje zazdrości i chociaż generalnie jest to emocja o zabarwieniu pejoratywnym, to przecież jako istoty myślące możemy ją dowolnie kształtować. "Zazdrość", która mobilizuje może być czymś dobrym.
Przykład: koleżanka ma nowe super buty. Też chcę takie mieć, ale mnie nie stać.
Dobra zazdrość: muszę wziąć się do pracy, może wziąć dodatkową zmianę w firmie albo poszukać dodatkowego źródła dochodu i też takie kupię. Skoro X dała radę , to przecież też mogę spróbować.
Zła zazdrość: Jaka głupia s.... Niech ją szlag trafi. Mnie nie stać na takie buty. Oby ją obcierały.

Na tym etapie chyba trzeba się zastanowić, który scenariusz wybieramy. Bo jeśli pierwszy to nie jest źle. Nie jestem zdania, aby dobrym było mobilizować się do działania na skutek zazdrości . Wszystko co zmieniamy w życiu raczej powinno wynikać z chęci własnego rozwoju, ale taką formę jestem jeszcze w stanie w jakimś stopniu usprawiedliwić i spróbować zaakceptować.
Przypadek drugi jest zgoła odmienny. Bazujemy na nienawiści i złości. Nie robimy w życiu nic, aby zmienić coś na lepsze, bo całą energię i uwagę skupiamy na złych emocjach. Co z tego mamy? Niestety tylko przykrość i frustrację, a w życiu dalej nic się nie zmienia, dalej jesteśmy nieszczęśliwi no i dalej nie mamy pieniędzy na buty z przykładu. Chyba niema nic gorszego niż przeżyć życie, żyjąc życiem innych ludzi, zazdrością o ich dorobek i sukcesy, frustracją na cudze przeżycia i doświadczenia.

Wróćmy teraz do rolników. Czy jednak nie ma w tej historii ziarenka prawdy? Czy nie wydaje się Wam, że ten stereotyp zazdrosnego Polaka ma ziarenko prawdy?





Chcę jeszcze tylko poruszyć (pewnie drażliwy temat) kwestię dlaczego zazdrościmy?
Chyba trochę z lenistwa: bo po co się wysilać. Lepiej oceniać innych i krytykować. Wygodnie jest siedzieć w domu na kanapie, przeklinać sąsiada zajadając chipsy i użalając się nad własnymi niepowodzeniami. Nie podejmując działania nie ryzykujemy straty, ale też nie mamy szansy na sukces. Zazdrość wynika pewnie też trochę ze strachu: bo po co zaryzykować porażkę, lepiej oceniać innych, a w głębi serca marzyć o odwadze, która pozwoliła komuś zmienić swoje życie. Nie warto ryzykować bo można stracić. Tak myśli bojaźliwy człowiek. Odważny powie: warto, bo można zyskać, a nawet jeśli się nie uda będę bogatszy o nowe doświadczenia. Tego niewymiernego zysku nie ma szansy zdobyć siedząc, narzekając i przede wszystkim zazdroszcząc.

Na tym zakończę ten tekst żeby każdy sam ze sobą ułożył zakończenie i wnioski końcowe, bo ilu czytelników tyle obserwacji. Każdy jest inny i każdy odbierze to inaczej. Tylko od nas zależy jaką „drogę zazdrości wybierzemy”. Mam nadzieję, że na końcu będzie czekał sukces, a nie frustracja.
Powodzenia.




Komentarze

Popularne posty