Jesienna chandra i jak sobie z nią radzić.
No i przyszło... Po pierwszym
zachłyśnięciu się spadającymi liśćmi i kasztanami, deszczami i herbatą przy
kominku, przyszło. Jesienne przygnębienie. Dopadnie każdego nawet jeśli nie
będziecie go świadomi. Czasami to tylko rozdrażnienie, ale niektórzy naprawdę
stają się bardzo melancholijni. To naturalne zjawisko i w dużym stopniu
związane z pogodą i skracającym się dniem, a co za tym idzie
niedostateczną ekspozycją na promienie słoneczne. Ponure dni bardzo odbijają
się na nastrojach wielu z nas. Nie każdy potrafi sobie z tym dobrze radzić więc
stajemy się jesiennymi mrukami, którzy są ze wszystkiego niezadowoleni
i spoglądają na świat przez mocno przyciemnione okulary.
Tylko co zrobić żeby to zmienić? Czy
możemy pobudzić nasz mózg do bycia szczęśliwym?
Może wydaje się to nierealne, ale
zaskoczę Was, jest to możliwe. Wystarczy, że za pomocą
odpowiedniej stymulacji, zwiększymy ilość wydzielanych przez przysadkę mózgową
endorfin.
Przysadka, to taki mały gruczoł w
naszym mózgu (wielkości ziarna grochu), który odpowiada za
wydzielanie licznych hormonów regulujących pracę naszego
organizmu i jego reakcję na zmiany w otoczeniu. Nie będę się tu rozpisywać
o budowie przysadki, jej lokalizacji i wszystkich substancjach, które wydziela,
bo nie o tym ma być ten wpis. Jeśli ktoś jest tym tematem bardziej
zainteresowany na pewno znajdzie w internecie lub nawet w podstawowych
książkach poruszających temat fizjologii wiele informacji (jeśli potrzebujecie
tytułów bardziej specjalistycznych służę pomocą). Skupmy się jednak na samych
endorfinach, potocznie nazywanymi endogennymi hormonami szczęścia.
Endogennymi bo produkowanymi przez nasz organizm pod wpływem odpowiedniej
stymulacji z zewnątrz. Chemicznie są to naturalne opioidy, które
powodują u nas poczucie szczęścia i euforii, a także
łagodzą ból i obniżają poziomu stresu. Wystarczy, że pewne stany
organizmu wpłyną na pobudzenie przysadki do wydzielania endorfin, a ich
właściwości w krótkim czasie sprawią, że nasz nastrój stanie się lepszy.
Czy możemy jednak sami w jakiś sposób
wpływać na zwiększenie ich wydzielania?
Szczęśliwie, odpowiedź brzmi tak!
Jest kilka czynności, które pobudzają
przysadkę do wytwarzania "radości":
1. Czekolada. Mleczna, gorzka, bakaliowa,
z nadzieniem.... jaką kto lubi. Dlaczego? Bo naturalnie pobudza wydzielanie
endorfin i wprowadza nas w stan chemicznej euforii, stąd ta brązowa
słodycz nazywana jest słodkim narkotykiem, bo obok przyjemności płynącej z jej
smaku, pobudza w nas wydzielanie hormonów szczęścia… któż oprze się takiej
podwójnej przyjemności i nie ulegnie takiemu narkotykowi?
2. Pikantne potrawy. Podczas ich jedzenia
odczuwamy ostrość, która choć powszechnie, to jednak błędnie, uważana jest
za jeden ze smaków. Prawdą jest jednak iż dla naszego organizmu ostrość
spożywanych potraw jest swego rodzaju doznaniem, pod względem
reakcji organizmu porównywanym do reakcji na ból. Właśnie w odpowiedzi
na ten mały masochizm, nasza przysadka uwalnia do krwioobiegu
endorfiny. Tym sposobem, jedząc pikantne danie, stajemy
się szczęśliwsi.
3. Aktywność fizyczna. Spotkaliście się z
określeniem "euforia biegaczy"? Osoby intensywnie trenujące
bieganie często opisują, że w trakcie treningu osiągają stan błogostanu, dzięki
któremu kontynuują aktywność co normalnie przy pewnym poziomie zmęczenia było
by wręcz niemożliwe. Dlaczego? A no właśnie za sprawą endorfin, które dając
poczucie szczęścia pozwalają na dalszy bieg. Nie trzeba jednak od razu biegać.
Inne aktywności też przyczyniają się do wzrostu radości jak np. pływanie, jazda
rowerem , albo moja ukochana joga ( w tym przypadku potwierdzam- intensywna
praktyka jogi, pomimo zmęczenia wprawia mnie w bardzo dobry nastrój, nawet gdy
rozkładając matę byłam przygnębiona).
4. Śmiech. Nie bez powodu mówi się, że
śmiech to zdrowie. Intensywny śmiech pobudza nasz mózg do produkcji
endorfin. Śmiech to swego rodzaju magiczne zaklęcie, którego czar spowija
nas pozytywnym woalem szczęścia utkanym właśnie ze wspomnianych już
wielokrotnie endorfin. Wszystko co nas rozbawia, pomaga nam się
rozluźnić i zwyczajnie zrelaksować. Co zrobić kiedy sytuacja życiowa sprawia,
że nie jest nam do śmiechu? Polecam zmianę nastawienia. Nawet w najbardziej
trudnym momencie życia tylko śmiech nas może uratować. Moim zdaniem nie ma
tematów, z których nie można żartować (oczywiście wszyscy muszą wiedzieć , że
nasza wypowiedź to żart, zwłaszcza jeśli chcemy zażartować w pikantny
sposób). Tylko humor może rozluźnić wiele trudnych życiowo sytuacji. Jeśli
jednak siedzimy sami w domu i jesteśmy przygnębieni może warto zatelefonować do
znajomego, który zawsze potrafi nas rozbawić, albo sięgnąć po lekturę,
którą czytając zawsze śmiejemy się do łez? Ostatnio coraz popularniejszy staje
się w naszym kraju stand-up, który szczerze polecam. Mnogość występujących na
pewno pozwoli Wam wybrać ten typ humoru, który odpowiada Waszej estetyce
i poczuciu dobrego smaku- od delikatnego humoru, po naprawdę "trudny
żart".
Bądźmy tej jesieni szczęśliwsi i nie dajmy
się przygnębieniu. Produkujmy swoje wewnętrzne szczęście.
Ogromne podziękowania
składam lekarzowi i biotechnologowi Michałowi Krawczykowi za pomoc
przy tym artykule.
Komentarze
Prześlij komentarz